środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 1 - "W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie"

Rozdział 1 


Stanęłam jeszcze raz przed lustrem i zamknęłam oczy. Czy to wszystko działo się naprawdę? Wzięłam głęboki wdech. Usłyszałam jak tłum ludzi skanduje moje imię - Vio-le-tta! Vio-le-tta! "A co jeżeli nie dam sobie rady? Co jeżeli zawiodę tych wszystkich ludzi? " - pomyślałam. Otworzyłam oczy i jeszcze raz spojrzałam na swoją sukienkę. Ręce mi drżały i czułam się, jakbym miała zemdleć. Chciałam, aby ten występ był najlepszy z wszystkich. A co ważniejsze, chciałam, żeby Leon był teraz przy mnie. Przez to, że nie należy do studia, nie mógł pojechać z nami w trasę. Nie widziałam go prawie dwa miesiące i czułam się taka pusta. Bardzo za nim tęskniłam, za jego spokojnym głosem i ramionami, w których zawsze czułam się bezpiecznie.
- Violetta Castillo, zaraz wchodzisz! - krzyknął organizator. Uśmiechnęłam się niepewnie. Czułam ogromną tremę, jakby to miał być mój pierwszy występ.
Miałam już postawić pierwszy krok na scenie i odsłonić kurtynę, kiedy poczułam czyjeś ciepłe ręce na moich ramionach.
- Leon.. - powiedziałam zdziwiona patrząc w oczy szatyna.
Leon spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedział i mocno mnie przytulił. Przyszedł! Nie mogłam w to uwierzyć. Byliśmy w innym kraju, na innym kontynencie, a on i tak przyleciał mnie zobaczyć. Poczułam jak łzy spływają mi po policzku. 
- Dziękuję - wyszeptałam. 
- Idź, fani na ciebie czekają. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Otarłam łzy z oczu i wyszłam na scenę. 
Zaśpiewałam piosenkę "Soy Mi Mejor", cały czas myśląc o Leonie, który pokonał setki kilometrów, aby mnie zobaczyć. Kiedy tylko skończyłam śpiewać, pomachałam widowni, po czym wróciłam do Leona, który czekał przy lustrze.
- Pięknie zaśpiewałaś - powiedział i ponownie mnie przytulił.
- Tylko dlatego, że tu ze mną byłeś - powiedziałam po czym chwyciłam jego dłoń.
- Oj, przesadzasz. - powiedział. - Tęskniłem - dodał po chwili.
Znowu poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. To wszystko było takie nierealne, takie piękne. 
- Ja też - odpowiedziałam. Nie mogłam wydusić ani słowa więcej. Pociągnęłam nosem, wytarłam mokre policzki po czym zaczęłam opowiadać mu o całej trasie. Miałam mu tak dużo do powiedzenia! 
Zanim doszłam do połowy, musiałam z powrotem wejść na scenę i pożegnać się z publicznością. Jako finałową piosenkę zaśpiewaliśmy "Ser Mejor". 
Po koncercie poszłam się przebrać i przygotować na powrót do domu. Porozmawiałam z Camilą i Fran o tym, że Leon przyleciał na nasz występ. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. 
****
- Idziemy! Wszyscy są? - krzyknął Marotti. Sprawdziłam jeszcze raz torebkę.
- M-Marotti, chyba zapomniałam telefonu. Dasz mi chwilkę? Zaraz będę, wejdźcie już do autobusu, OK? - spytałam po czym pobiegłam szukać komórki.
" Gdzie ona może być?" - pomyślałam. Wróciłam do lustra, w którym wcześniej się przeglądałam przed występem. Kiedy podeszłam bliżej sceny, usłyszałam śpiew. Wolnym krokiem weszłam na scenę. Stał na niej Leon. Wpatrywał się w puste krzesła i śpiewał "Nuestro Camino". Szybko mnie zauważył. Razem zaczęliśmy śpiewać refren do naszej ulubionej piosenki. Spojrzał mi w oczy, chwycił za ręce i śpiewał. 
- Co tu robisz? - spytałam kiedy skończyliśmy.
- Śpiewam.. - odpowiedział po chwili ciszy.
- Na ciemnej scenie i do pustej widowni? - zaśmiałam się.
Najwyraźniej żart go nie poruszył, ponieważ nic mi nie odpowiedział. 
- Co się stało? - spytałam trochę zmartwiona.
- Ja… - zaczął. - Brakuje mi tego.
- Przecież masz zespół.. 
- To nie to samo. Nie śpiewam już z tobą. - powiedział. Zarumieniłam się. Dobrze, że było ciemno. 
- Zawsze możesz wrócić - powiedziałam. 
- To nie takie proste.. - powiedział.
W tej chwili na scenę wbiegł rozgniewany Marotti.
- Violetta! Co ty robisz? Wracaj do autobusu! - krzyknął.
- Przepraszam, przepraszam, ale nadal nie mam telefonu. - powiedziałam rozglądając się dookoła.
- Ja go mam - powiedział Leon wyjmując moją komórkę z kieszeni. - Zapomniałem ci oddać.
- Dzięki - powiedziałam odbierając urządzenie. - Jedziesz z nami?
Leon pokiwał głową i poszedł za mną do autokaru. W środku przywitał się z chłopakami, dziewczynami oraz nauczycielami. Trochę mu to zajęło. 
Usiadłam przy oknie i zaczęłam myśleć o całej trasie. O tym niesamowitym przeżyciu, które może się już nie powtórzy. O tych wspaniałych chwilach, które mogłam dzielić z przyjaciółmi. Z rozmyślań wyrwał mnie Leon.
- Mogę tu usiąść? - spytał pokazując na wolne miejsce obok mnie.
- Tak, pewnie - odpowiedziała uśmiechnięta.
Jeszcze raz spojrzałam w oczy szatyna, a on zrobił to samo. Po raz kolejny mocno mnie przytulił a ja odwzajemniłam uścisk. Oparłam głowę o jego ramię i nie wiem kiedy ani jak, ale zasnęłam. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie.
****
Obudziłam się kiedy Leon po raz kolejny szturchnął mnie w ramię.
- Jesteśmy, wstawaj - powiedział spokojnym tonem. 
Otarłam oczy i wysiadłam z autokaru. 
Na lotnisku spotkałam kilku moich "fanów" (jeżeli mogę ich tak nazwać), którzy prosili o autograf. To było niesamowite! Później odbyły się wszystkie kontrole, po czym wreszcie wsiedliśmy do samolotu lecącego do Buenos Aires. Samolot wystartował i wzbił się w niebo. Chwilę później lecieliśmy już nad chmurami. Wyjrzałam za okno, za którym w oddali zachodziło Słońce, kolorując niebo na różowe i żółte kolory.
- Piękne, prawda? - powiedział Leon.
- Tak - odpowiedziałam krótko.
Wtuliłam się w jego ramiona i ponownie zasnęłam.
Reszta podróży minęła całkiem sprawnie - wylądowaliśmy punktualnie, niczyi bagaż nie został zagubiony. Po odnalezieniu swojej różowej walizki, prędko pobiegłam to taksówki. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę tatę. Bardzo się za nim stęskniłam.
Zanim znalazłam klucz w mojej zaśmieconej torbie, drzwi otworzył mi tata, na którego twarzy zagościł uśmiech. Od razu go przytuliłam. Weszłam do domu, rozpakowałam walizkę i zaczęłam mu opowiadać  o trasie i o moich przeżyciach. Nie mogłam nie wspomnieć o Leonie, który przyleciał żeby mnie zobaczyć na naszym ostatnim występie. Tata cały czas uważnie słuchał moich, trochę zagmatwanych, opowieści. Kiedy skończyłam, postanowiłam wyjść na spacer i przywitać się z Buenos Aires.
Heeeej!
Tak wiem, jest trochę nudno, ale to dopiero początek. Obiecuję wam, że w następnym rozdziale będzie już ciekawiej! 
Pamiętajcie aby zostawiać komentarz! :)
Paaaa! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentowanie bardzo mnie motywuje do pisania kolejnych rozdziałów :3
Zapraszam do komentowania !