Cześć, na imię mam Violetta, a na nazwisko, Castillo. Od dziecka kochałam śpiewać i marzyłam o życiu pełnym muzyki i śpiewu. Moja matka zmarła kiedy byłam jeszcze mała, jednak wiem, że była dobrą osobą i miała piękny głos. Tak się jakoś stało, że odziedziczyłam po niej nie tylko pasje do śpiewania, ale też talent wokalny. Dzięki moim zdolnościom przyjęli mnie do 'Studio On Beat'. We właśnie tym studiu poznałam Leona, moje najlepsze przyjaciółki oraz ludzi którzy będą mnie wspierać. Na pewno mam się z czego cieszyć. Ale teraz? Jestem bardzo zestresowana, cała spocona, brzuch mnie boli a ręce się trzęsą. Czemu? Koncert na którym mam wystąpić zaczyna się za chwilę. Wytarłam czoło rękawem sukienki. Obróciłam się do lustra z zamkniętymi oczami, żeby sprawdzić moją kreacje. Powoli otworzyłam oczy i z zachwytem okręciłam się przyglądając się jasno różowej sukience z falbankami. Wyjrzałam za kurtynę; widząc tłum poczułam się słabo. Zobaczyłam dziesiątki ludzi czekających aż wyjdę na scenę. Chciałam już uciec, ale nagle znalazłam się w objęciach Leona. Przytulił mnie mocno i pożyczył mi szczęścia. To dodało mi otuchy, jednak nadal czułam, że żołądek skręca mi się z tremy. Powolnym krokiem i z zamkniętymi oczami wyszłam na scenę. Światła się zapaliły, kurtyna poszła w górę. Otworzyłam oczy, spojrzałam na widownię. Muzyka zaczęła lecieć, ale ja zapomniałam słów. Nagle zobaczyłam tatę siedzącego w pierwszym rzędzie. Uśmiechnęłam się, a słowa same zaczęły ze mnie wychodzić. Śpiewałam dla taty, śpiewałam dla Leona, śpiewałam dla mamy i dla przyjaciół - śpiewałam dla widowni, która we mnie mocno wierzyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentowanie bardzo mnie motywuje do pisania kolejnych rozdziałów :3
Zapraszam do komentowania !